Jako że pojeździliśmy parę dni po Nowej Zelandii, czujemy się mądralami w dziedzinie opowiadania o tym kraju. Dzięki poniższemu artykułowi, jeśli kiedykolwiek ktoś Was zapyta, czy byliście w Nowej Zelandii, będziecie mogli śmiało odpowiedzieć, że znacie kogoś, kto był, i opowiedział Wam to i owo. Czym zatem zaskoczyła nas Nowa Zelandia?
1. Ptaki
Ptaszyska, ptaszątka, ptaszki – w Nowej Zelandii jest ich mnóstwo! Brak naturalnych drapieżników sprawił, że obie wyspy aż roją się od tych zwierząt. Na dodatek są zupełnie inne niż w Polsce i śpiewają w zupełnie inny sposób. Czy ładniejszy? Nie wiem, oceńcie sami.


Niemal każdy dzień witał nas wesołym trelem okolicznych skrzydlaków, co sprawiało, że wstawało się jakoś tak łatwiej. Różnorodność ptaków i ich niecodzienne (jak dla nas) zachowania urozmaicały nasz pobyt i uatrakcyjniały zwiedzanie obu wysp. Warto dodać, że wiele z tych gatunków to endemity (nie występują w żadnym innym miejscu na świecie).



2. Zakaz kempingowania
Lecąc do Nowej Zelandii, planowaliśmy oszczędzić nieco pieniędzy i spać w większości pod namiotem. Oczywiście można to robić, ale praktycznie tylko w wyznaczonych miejscach – zazwyczaj drogich polach kempingowych. Znak przekreślonego namiotu to chyba jeden z obrazków, który najmocniej zapadł nam w pamięci.

To trochę kuriozalna sytuacja – w 2011 roku Nowa Zelandia była gospodarzem Mistrzostw Świata w Rugby i rząd postanowił uregulować kwestię „noclegów pod chmurką”. Na mocy specjalnej ustawy, spanie na dziko (tzw. freedom camping) stało się dozwolone, ale pozostawiono furtkę dla każdego z regionów, aby mógł nałożyć odpowiednie restrykcje. I regiony z tej furtki ochoczo skorzystały, bojąc się tłumu kibiców rugby zakładających samozwańcze obozy na plażach czy w innych atrakcyjnych krajobrazowo miejscach (oczywiście do niczego takiego nie doszło).
Restrykcje te w teorii miały obowiązywać jedynie podczas Mistrzostw Świata, ale w praktyce samorządy nadal je stosują, w każdym możliwym miejscu strasząc srogimi karami za spanie na dziko. Nieoficjalnie mówi się, że ma to związek z mocnym lobby organizacji turystycznych, które chcą odpowiednio zarobić na stale zwiększającej się liczbie turystów odwiedzających Nową Zelandię.

Żeby jednak być uczciwym, należy wspomnieć o darmowych polach kempingowych – które jednak są w niewielkiej ilości i zazwyczaj znajdują się poza głównymi atrakcjami turystycznymi (i poza głównymi trasami).
3. Kolorowe toalety
Spanie na kempingach może i jest drogie, ale za to należy napisać kilka ciepłych słów o sanitariatach – Nowa Zelandia przykłada naprawdę dużą wagę do kwestii czystości środowiska i stara się zapewnić turystom możliwość skorzystania z toalet w każdym możliwym miejscu. Prosta sprawa – mając pod bokiem toaletę, nie pójdziesz zrobić dwójki w krzaki.


Toalety nie dość, że są wszędzie, to najczęściej są bardzo kolorowe, stanowiąc ciekawy element krajobrazu.


Martyna nie polubiła natomiast toalet najnowszego typu – niby z głośników leci relaksacyjna muzyka lub odgłosy natury, ale wszystko jest w nich zautomatyzowane, a głos znikąd ostrzega Cię na wstępie, że po upływie 10 minut drzwi toalety otworzą się automatycznie ? No jak w takich warunkach można się skupić na tym, po co się przyszło?!
3. Czym zaskoczyła nas Nowa Zelandia? Ciepło/zimno
Jeśli ktokolwiek zapyta nas o pogodę w Nowej Zelandii, odpowiemy zgodnie – zmienna. To właśnie tutaj doświadczyliśmy pierwszy raz w życiu sytuacji, gdy w tej samej chwili było nam gorąco (bo słoneczko przygrzewało) i zimno (bo wiał marznący wiatr, przyprawiając nas o gęsią skórkę).


Wiele razy pogoda krzyżowała nam plany, oferując w swoim pakiecie porywisty wiatr (do 120 km/h) czy ulewne deszcze. Przemierzając przez 6 tygodnii Nową Zelandię, doświadczyliśmy chyba wszystkich możliwych pór roku (może poza zimą, bo śnieg widzieliśmy tylko z oddali).
Najbardziej wymowną sytuacją była chyba ta, gdy pewnego dnia nie byliśmy w stanie wysiedzieć w namiocie z powodu gorąca. Jako że byliśmy na kempingu znajdującym się nad samym oceanem, ucieszyliśmy się, że w końcu się w nim wykąpiemy. Udaliśmy się na plażę – a tam zero ludzi i mroźny, porywisty wiatr, który szybko wybił nam z głowy jakiejkolwiek opalanie. Dlatego wydaje mi się, że kto mieszka w Nowej Zelandii, ten się z poniższego skeczu nie śmieje:
Zobacz również: Przed wylotem do Nowej Zelandii musisz zrobić te 8 rzeczy
4. Ostrzeżenie!
Nowa Zelandia to kraj znajdujący się w obszarze ciągłego zagrożenia trzęsieniami ziemi, wybuchami wulkanów, tsunami czy cyklonami. Z tego powodu na każdym kroku można natknąć się na informacje dotyczące sposobów zachowania się w przypadku wystąpienia danego zjawiska. Prosta zasada – zostałeś ostrzeżony, więc wchodzisz na własne ryzyko.





Ma to jednak też drugą stronę. Wydaje mi się, że im bardziej rozwinięte państwo, tym bardziej chce ograniczyć zagrożenie dla obywateli, którzy – mówiąc krótko – nie myślą. I tak Nowa Zelandia to kraj miliona znaków ostrzegawczych – uważaj na to, uważaj na tamto, nie rób tego czy tamtego. W naszym mniemaniu ogranicza to konieczność używania mózgu do minimum, co widocznie według rządzących może zmniejszyć straty w ludziach ?




Jeśli podróżuje się samochodem, to w oczy rzuca się też ogromna ilość znaków drogowych, które w prosty sposób przekazują Ci życiowe prawdy, np. „Mniejsza prędkość, mniej szkód”, „Trzymaj się lewej strony”, itd. Prościej się już chyba nie da ?


5. Tym (trochę) zaskoczyła nas Nowa Zelandia – Zmienność krajobrazów
Mimo że Nowa Zelandia to jeden kraj, rozciąga się na długości około 1500 km. Bliska obecność oceanu okalającego wyspy i aktywność tektoniczna sprawiają, że na tym nie jakoś ogromnym obszarze możemy znaleźć mnóstwo różniących się między sobą krajobrazów – od lodowców w Alpach Nowozelandzkich, przez lasy deszczowe, fiordy, plaże i niemal pustynne rejony Otago.




Ta niesamowita różnorodność sprawiała, że czasami w ciągu jednego dnia mogliśmy się przenieść z wysokich gór na piaszczyste plaże, czy z gorących źródeł pod lodowiec. Tutaj naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie!





6. Wodyyyy!
Nowa Zelandia potrafi zadbać o spragnionych turystów – niemal na każdym kroku znajdują się dyspozytory wody, a ta lecąca z kranów niemal zawsze nadaje się do picia (a jak się nie nadaje, to jest to wyraźnie napisane). Obie wyspy przejechaliśmy z butelkami, które kupiliśmy od razu po przylocie do Auckland i które uzupełnialiśmy po drodze. Super sprawa!

7. Muchy – śmierdziuchy
Sandflies, czyli muchy piaskowe, to zmora szczególnie zachodniego wybrzeża Wyspy Południowej. Nie będę rozwijał tego tematu, bo żeby opisać te małe szkodniki, musiałbym użyć kilku niemiłych słów. Mogę natomiast przytoczyć ciekawą legendę z nimi związaną.

Otóż według tej maoryskiej legendy, Tu Te Rakiwhanoa (pół-bóg, pół-człowiek) dostał zadanie stworzenia krainy Milford Sound. Gość wykonał chyba dobrą robotę, ponieważ Hine-nui-te-po (bogini śmierci), zobaczywszy to miejsce, nieźle się wystraszyła. Wystraszyła się tego, że ludzie, widząc tak wspaniałe miejsce, zapomną o swojej śmiertelności i będą chcieli tam zostać na zawsze. Żeby tak się nie stało, bogini stworzyła Te Namu (a więc wspomniane muchy piaskowe), które po dziś dzień pilnują, by nikt za długo nie przebywał w najpiękniejszych zakątkach Nowej Zelandii. Ma to uchronić pierwotne piękno tych miejsc.

9. Czym najbardziej zaskoczyła nas Nowa Zelandia? Ludźmi!
Tym punktem chyba najbardziej zaskoczyła nas Nowa Zelandia.
Jazda autostopem, poza walorami oszczędnościowymi, ma również inną główną zaletę – można trochę poznać lokalnych ludzi. I ci w Nowej Zelandii okazali się niesamowici!
Gdybym miał wybrać jedno słowo, które najlepiej oddaje ich podejście do życia, to czas. Czas na:
- Zatrzymanie się, pogadanie,
- Pomoc drugiej osobie
- Zwykłe „dzień dobry, jak się masz?”.
Wydaje mi się, że czas w Nowej Zelandii (i w Australii też) płynie jakoś wolniej, a dzień jest dłuższy. Może to tylko nasze złudzenie, a może zwyczajnie czasami warto się zatrzymać i znaleźć chwilę na rozmowę z sąsiadem, współpasażerem, mamą/tatą czy przyjaciółką?



Podróż autostopem dostarczyła nam wielu przygód i niespodziewanej dawki dobroci od ludzi, których poznaliśmy. Czasem podrzucili nas dalej, niż powinni, czasem kupili nam batonika, a czasem zaoferowali nocleg. Ciężko to wszystko opisać, ale w Nowej Zelandii naprawdę czuje się, że ludzie jakoś tak są ze sobą blisko.



Jedną z ciekawych historii była ta, gdy podczas naszej podróży miejskim autobusem nastąpiła zmiana kierowców. Pan kierowca przed wyjściem pozdrowił wszystkich pasażerów, podziękował za wspólną jazdę i życzył miłego dnia. Jego zmiennik z kolei ze wszystkimi się przywitał. Ogólnie pasażerowie zawsze witają się i żegnają z kierowcami, super sprawa (choć chyba awykonalna w zatłoczonych krakowskich autobusach ?).
10. Paaaanie, a co tak drogo?
Jeśli po przeczytaniu poprzednich 9 punktów (no dobra, 8, bo muchy raczej nie zachęciły) pojawiła się u Ciebie ochota na odwiedzenie Nowej Zelandii, to mamy tylko jedną uwagę – to nie jest kraj dla biednych ludzi. Ceny są zazwyczaj 2-3 razy wyższe niż w Polsce, co jest widocznie szczególnie przy jedzeniu i noclegach. Ale jak się kombinuje, to wszystko jest możliwe ?

Zobacz również: Jak nie zbankrutować w Nowej Zelandii? – 10 porad
Naszym sposobem na oszczędność, poza autostopem, były zakupy w odpowiednich supermarketach, spanie poza najdroższymi kempingami i brak picia alkoholu – ten to dopiero jest w NZ drogi ? A i sam bilet nie był przesadnie drogi – za lot z Bułgarii liniami Qatar Airways zapłaciliśmy około 1700 zł za osobę (choć oczywiście tylko w jedną stronę)
To tyle, mam nadzieję, że tym wpisem przybliżyliśmy Ci nieco ten kraj leżący niemal na końcu świata. Kraj, który z pewnością warto odwiedzić! Jeśli wpis Ci się spodobał, to zachęcamy do podzielenia się nim z innymi – kto wie, może wśród Twoich znajomych jest ktoś, kto wybiera się do Nowej Zelandii? A może udało Ci się już odwiedzić ten piękny kraj? Jeśli tak, to zachęcamy do podzielenia się w komentarzu, czym Ciebie najbardziej zaskoczyła Nowa Zelandia 🙂
Comments
Bardzo fajnie piszesz, czyta się z przyjemnością. Aż szkoda, że nie ma relacji dzień po dniu 🙂 Dzięki za kilka przydatnych informacji, wykorzystam niebawem.
Author
Dziękuję 🙂 Więcej relacji mamy na naszym Instagramie, w wyróżnionych relacjach (jeśli oczywiście korzystasz z Insta). Z całego serca życzę udanej wyprawy, NZ jest tak piękna i wyjątkowa, że z pewnością dostarczy Ci mnóstwa fantastycznych wspomnień!
Wow, ale rewelacyjne podsumowanie! 😀